niedziela, 18 grudnia 2016

Dziewczyna taka jak ja - Rozdział IX

Cześć!

To już dziewięć rozdziałów. Czas dalej płynie, a opowiadanie się rozrasta. Cieszy mnie jego pisanie, bo znam to uczucie zrzucenia z siebie wszystkiego. Chcę być w tym dobra. Jedyna rzecz, której nikt mi nie odbierze.

To tyle.
Trzymajcie się,
ELO.


Liceum. Początek wszystkiego. Nowa szkoła, znajomi, nauczyciele, drużyna (przypominajka, Scott uwielbia koszykówkę, dlatego myśli o stypendium sportowym i przystąpieniu do drużyny) i wszystko inne. Jeśli jest czas na rozpoczęcie czegoś to i musi być też i na zakończenie. Nie wszystko zostało takie samo. Od teraz Hayley i Scott byli parą. Rzadko kiedy się kłócili, miłość widoczna na kilometr, zgodność we wszystkim. Nie dość, że popularni to jeszcze wzór dla innych. Idealni w każdej rzeczy, której się podejmą. Tak można było ich opisać. Dlatego Hayley przez trzy lata liceum była przewodniczącą, a Scott kapitanem drużyny koszykarskiej. Idealizm aż do porzygu, nie?
To teraz będzie prawdziwa bomba. Zobaczycie!

Nadchodził bal maturalny na zakończenie liceum. Oczywiście Hayley była w samym centrum przygotowań. W jej związku ze Scottem nic już nie było dobrze. Ciągłe kłótnie o błahe rzeczy. Najprostsze z nich stawały się przeszkodami nie do pokonania. Popadli w rutynę, wszystko ich denerwowało, nawet własna obecność. Byli ze sobą dla... no właśnie, chyba już tylko tych wszystkich ludzi, którzy uważali ich za wzór. Na balu oczywiście nikt inny nie spodziewał się innego wyniku: król Scott obok swojej królowej Hayley. Tym razem los chciał inaczej.

Wieczór przed balem. Hayley postanowiła przejść się na spacer na plażę, aby posiedzieć i pomyśleć nad swoim życiem czując powiew wiatru od strony wody. Dotarła na miejsce. Usiadła, gdzie planowała. Wszystkie myśli, które spychała, aby jakoś funkcjonować każdego dnia wyszły, aby jeszcze bardziej ją dręczyć. Bycie wzorem, związek ze Scottem, spełnianie się w roli przewodniczącej i głównego organizatora balu maturalnego - tego było za wiele. Chciała trochę zwolnić i pomyśleć o tym wszystkim, na co nie miała czasu. Dokąd zmierza? Co chce osiągnąć? Wie tylko tyle, że jest silną osobą, która nie daje sobie w kaszę dmuchać. Kiedy coś się dzieje, nie załamuje się, tylko idzie dalej. SHOW MUST GO ON! Nawet jeśli nie wszystko idzie po jej myśli i chciałaby zrobić coś inaczej, ale nie ma takiej możliwości to robi co się da, aby dokończyć, co zaczęła. Podczas tych rozmyślań i patrzenia w pustą przestrzeń zobaczyła coś, czego nigdy nie miała.

Scott obejmujący inną dziewczynę.

Nie, to nie jest jak w tych wszystkich serialach, które specjalnie stawiają główną parę w takich sytuacjach, aby spowodować umyślne nieporozumienie. Na końcu nie okazało się, że to była kuzynka, siostra czy po prostu przypadkowa dziewczyna, której akurat było słabo i potrzebowała pomocy. To była jej ex-przyjaciółka, Nicki. Toksyczna osoba i więcej wiedzieć nie trzeba. Przyplątała się do Scotta jak przylepa, a jemu to nie przeszkadzało. Śmiali się z czegoś, czego nie rozumiała.

Może ze mnie?

Na początku miała plan, aby im przeszkodzić, powiedzieć jak bardzo jej źle i zapytać się Scotta o powód tego zachowania, ale po przemyśleniu sytuacji nie miała na to ochoty. Dość już się naoglądała. Jeszcze pocałunek jako zwieńczenie tego wszystkiego.

Cudownie.

Postanowiła schować się za ladą swojego baru. Nie chciała zostać przyłapana, że to widziała. Płakała. Bolało jak cholera. Nie robiła tego od dawna, ale teraz miarka się przebrała. Przyjaciel, brat i miłość. Wszystkie te komponenty w jednej osobie w jednej chwili po prostu się roztrzaskały.

Zdrada tak boli.

Jedyne, co Hayley miała w głowie, to plan zemsty. Postanowiła, że wcieli go w życie po balu maturalnym. Nie było sensu ujawniania na samym początku tego, co się wie.

Zaboli go podwójnie i to ja będę tą, która zdepcze jego serce i wyrzuci na śmieci.

Ten plan był doskonały.

- I tak to właśnie wyglądało. Utrzymywałam pozory, że nic nie wiedziałam o jego zdradzie. Jednakże musiałam działać. Poprosiłam przypadkowego faceta poznanego na imprezie, aby był moim chłopakiem. Osiągnęłam, co chciałam, a potem rozeszliśmy się i zachowywaliśmy tak, jakbyśmy się nigdy nie znali. Koniec całej historii. - Zakończyła swoją wypowiedź Hayley ledwo powstrzymując się od płaczu.

Lily, Gabriela, Madeleine podeszły do niej i mocno przytuliły. Tym gestem przekazały jej jak bardzo jest dla nich ważna. Tyle miłości w jednym uścisku. Hayley była im za to wdzięczna.

- Nie pozwolimy na to, aby Scott cię dręczył. To skończony palant. Postąpiłaś jak uważałaś, ale mogłaś mu powiedzieć, że wiedziałaś o jego zdradzie. Zerwalibyście po tym i tak, ale przynajmniej nie musiałabyś wszystkiego dusić w sobie - powiedziała za wszystkie zgromadzone osoby Lily.
- To prawda, ale po prostu nie mogłam. Byłam przekonana, że to najlepszy sposób na zemstę, jaki mogłam wymyślić.
- Czasu nie cofniesz. Teraz możesz tylko pomyśleć, że będzie jeszcze lepiej. Nawet bez niego. Nie jest wart twojej uwagi, słów, uśmiechu czy łez. Naucz się żyć bez Scotta, nie myśleć o nim w każdej sytuacji i na pewno wyjdziesz na prostą. Bądź sobą - powiedziała Gabi ściskając Hayley jeszcze mocniej.
- Macie rację. Dziękuję, że jesteście przy mnie, choć szkoda, że nie można powiedzieć tego o Meredith.

Hayley zmartwiło jej zachowanie. Może nie znały się długo, ale to co powiedziała było z jednej strony trafne, ale z drugiej po prostu do niej nie pasowało. Może kogoś grała?

- To miernota. Nie potrafi się dostosować, a po kątach pewnie płacze, że nie ma znajomych. Znam taki typ ludzi. Mam jej dość. Pusta laska szukająca atencji. Tyle w temacie - powiedziała pewnym tonem Madeleine. - Nawet obroniłam ją podczas ataku słownego Scotta, a ona nie podziękowała, nic nie powiedziała, tylko poszła w znanym sobie kierunku. Ależ ma tupet! Tylko ja tak mogę! - tupnęła nogą o piasek, aby podkreślić pewność swoich słów.
- Nie oceniajmy jej po tym jednym wybryku. Może ma ku temu jakieś powody? - podsunęła Gabriela, która do tej pory się nie odezwała słowem w sprawie Meredith. - Postawmy się w jej sytuacji i może jej pomóżmy? Każda z nas była "tą nową" przez jakiś czas. Ona teraz też.
- Na przykład jakie powody?! Że jest głupia?! Gab, zastanów się! Jesteśmy przez tyle lat przyjaciółkami, że wiem, co w danej sekundzie każda może powiedzieć, a tam mała zdzira wkracza sobie jak gdyby nigdy nic do naszej paczki i jeszcze się nią przejmujesz? To jakiś kompleks sieroty? Lubisz zadawać się z takimi nieporadnymi osobami?
- Ale ona tu nikogo nie zna. Nie można dostosować się do czegoś obcego. Bądź człowiekiem Madeleine!- krzyknęła Lily, która nie mogła wytrzymać chamskiego zachowania Madeleine. - Sama w taki sam sposób się zachowujesz, więc nie czuj się lepsza tylko dlatego, że znamy się od dziecka.
- Jedyne co zdążyła zrobić to nie wypić owocowego drinka Hayley, biegać po plaży, ściągnąć uwagę Camerona, który swoją drogą jest w moim targecie przyszłych partnerów i nikt nie ma prawa ich ruszać, bo pozabijam oraz nagadać Hayley w sprawie Scotta. Tak się nie robi! - oburzyła się Madeleine.

Meredith nie zrobiła dobrego wrażenia i nawet nie stara się ratować tego. Choć może jest inaczej? Dowiecie się tego czytając kolejny rozdział.

Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz